BOTSWANA DELTA OKAWANGO
Różnorodność zwierząt, ale także wspaniałe krajobrazy i ciekawe miasta sprawiają, że podróż przez Botswanę i Namibię to cudowna przygoda. Nasz szlak marzeń w Botswanie wiedzie ku zajmującemu 17 tys. km² wielkiemu zbiornikowi Okawango. Tuż po śniadaniu ruszamy na lotnisko, opieczętowanie bagaży, odprawa i udajemy się w kierunku naszego samolotu. Na płycie lotniska stoi niewielka „cessna”, niewiele mniejszym samolotem latał Michał Grzimek nad kalderą Ngorongoro, licząc zwierzęta w trakcie wielkiej migracji. Wsiadamy do środka, zapinamy pasy i startujemy. Mija zaledwie kilkanaście minut, a pod nami zaczyna roztaczać się jeden z najpiękniejszych widoków świata – Delta Okawango. Największa na świecie śródlądowa delta zasilana przez rzekę Okawango, płynącą z Angoli, która zatapia 15.000 km² powierzchni pustynnych terenów Kalahari. Wodne labirynty tworzą niesamowite widowisko, co chwila wynurza się jakaś wysepka, gdzie można wypatrzyć słonie, które z tej odległości wyglądają jak maleńkie zwierzątka. Aż trudno uwierzyć, że istnieją takie miejsca na Ziemi i absolutnie nie dziwi fakt, iż to niezwykłe miejsce zostało wpisane na listę UNESCO.
STARTUJĄ SŁONIE
Po krótkim czasie schodzimy do lądowania, odczuwamy każdy ruch i warkot silnika, żołądek podchodzi do gardła – wreszcie lądujemy na niewielkim pasie startowym, gdzieś pośrodku delty. Kiedy myślimy, że to już koniec naszych lotniczych przygód, pilot wskazuje jeszcze mniejszą „cessnę”, tym razem 4-osobową. Pakujemy nasze plecaki, zapinamy pasy i ponownie po szybkim starcie następuje równie szybkie lądowanie w Camp Moremi. Wsiadamy do samochodów i nagle zauważamy, że po pasie startowym spokojnie przechadzają się… słonie. Tutaj to zupełnie normalne, dlatego piloci przy lądowaniu muszą wykazywać szczególną ostrożność. Po chwili jazdy okazuje się, że poziom wody jest na tyle wysoki, że duża część dróg jest niedostępna. Przedzieramy się więc przez zalane tereny, co jakiś czas przed samochodem przelatuje ptak, kierowca wymienia poszczególne gatunki, których jest tutaj 460, to niewątpliwie prawdziwy raj dla ornitologów.
OAZA LUKSUSU I SPOKOJU
Po półgodzinnej jeździe docieramy do lodge’y, która początkowo niczym się nie wyróżnia, ale już po chwili obsługa odkrywa przed nami uroki tego magicznego miejsca. Zostajemy wyposażeni w skórzane bukłaki na wodę i ruszamy do naszych domków, które okazują się prawdziwą oazą luksusu zagubioną w tym niezwkłym świecie przyrody. Chwila na odpoczynek po locie, popołudniowa herbatka i ponownie wsiadamy do jeepów. Już po kilku minutach jazdy kierowca prosi, by nieco ściszyć głos, bo kilkanaście metrów od naszego samochodu wypoczywa w cieniu lew niechętny do jakiegokolwiek wysiłku. Podekscytowani fotografujemy okazałego, pięknego samca i decydujemy się dać mu chwilę spokoju w ten upalny dzień. Po chwili jazdy ponowny przystanek, spowodowany stadem słoni, które dostojnym krokiem podąża w obranym przez siebie kierunku, przedzierając się przez liczne drzewa porastające deltę. Nagle na pustej polanie dostrzegamy małe stadko antylop kob liczi i sitatunga, obok przechadzają się liczne gatunki czapli, a za nimi wygrzewają się gęsiówki oraz ibisy. Zatrzymujemy się, i kiedy kierowcy pozwalają nam wyprostować nogi, nagle pojawia się niespodzianka – maska jeepa zamienia się w nakryty winem i przekąskami stół. Z kieliszkiem w dłoni podziwiamy wyjątkowy zachód słońca.
W AFRYCE WIDZI SIĘ DALEJ…
Po dniu pełnym wrażeń wracamy do lodge’y. Wieczorem zasiadamy do kolacji, obok nas zbiera się w komplecie obsługa obozowiska i posiłek zamienia się niemal w rodzinną kolację, podczas której opowiadamy o wrażeniach mijającego dnia. By nas uhonorować i powitać, tubylcy śpiewają, a jedzenie okazuje istną fuzją smaków i talentów kulinarnych lokalnych mieszkańców. Po zaspokojeniu podniebienia zasiadamy przy ognisku i podziwiamy najbardziej rozgwieżdżony fragment nieba na świecie. Dopiero teraz można zrozumieć, co miała na myśli Karen Blixen, pisząc iż w nocy w Afryce widzi się dalej niż w innych miejscach.
WYSPA HIPOPOTAMA
Następnego dnia, po pysznym śniadaniu, które spożywamy obserwując zwierzęta przy wodopoju, wyruszamy na kolejne safari. Mieszkańcy delty przemieszczają się małymi płaskodennymi łódkami mokoro, które budują z tzw. drzewa kiełbasianego, my, ze względu na poziom wody, korzystamy z nowoczesnej motorówki. Płyniemy pomiędzy papirusami, od czasu do czasu zrywając piękne lilie wodne, gdy nagle w niewielkiej odległości wyrasta przed nami maleńka wysepka, która okazuje się… grzbietem hipopotama. Te pozornie przyjazne zwierzęta należą do najbardziej niebezpiecznych w Afryce, zwłaszcza gdy wkroczymy na ich terytorium. Przyglądamy się więc z oddalenia, jak od czasu do czasu prychają wodą i próbują zaczerpnąć świeżego powietrza.
NIEPROSZENI GOŚCIE
Po południu podziwiamy zachód słońca przy akompaniamencie rechotania niezliczonej ilości żab, kontemplując te chwile kontaktu z nieprawdopodobną przyrodą. Do obozowiska wracamy już po zmroku i zaskoczeni dowiadujemy się, że… mieliśmy gości. W czasie rejsu nasze domki odwiedziły sympatyczne pawiany, wyjadły ciasteczka, narobiły trochę bałaganu, a na pościeli pozostawiły szlak swoich stóp – no cóż, w końcu jesteśmy w sercu dzikiej Afryki. Po kolejnej doskonałej kolacji z obsługą śpiewających kelnerów, na tarasie pod rozgwieżdżonym niebem, nasłuchujemy wrzasków galago i pomagając sobie latarkami, próbujemy wytropić te zaledwie trzydziestocentymetrowe małpiatki o wyłupiastych oczkach. Pełni kolejnych wrażeń kładziemy się spać, jutro opuszczamy deltę i wyruszamy w dalszą drogę.
NAMIBIA – BYĆ KOBIETĄ W AFRYCE
W sąsiedniej Namibii czekają nas ogromne przestrzenie oraz cuda natury w postaci Pustyni Kalahari, Wydm Sossusvlei, Wybrzeża Szkie-letów, gór centralnego płaskowyżu, Kanionu Sesriem czy rozległej niecki Etoszy. Przypominają nam, ludziom, że są jeszcze miejsca na Ziemi, gdzie decyduje przyroda. Namibia nas zaskakuje. Na powierzchni ponad 800 tysięcy km² mieszka zaledwie 2 miliony Namibijczyków, należących do kilkunastu różnych grup etnicznych, w tym kilka plemion pasterskich. Wystarczy zatem wyjechać niedaleko od stolicy, by mieć wrażenie zupełnego wyobcowania, a zarazem bezradności wobec potęgi Matki Natury. Krajobraz jest niezwykle zróżnicowany, nie przestaje zadziwiać, jego magia kryje się w ogromnych obszarach pustkowi, gdzie żyje niewielu ludzi, za to mnóstwo dzikich zwierząt. Najtrwalszy ślad pozostawia w nas jednak spotkanie z ludżmi i dumnymi kobietami Himba.
LUD ŻEBRACZY
Nie jest łatwo do nich dotrzeć, ponieważ zamieszkują północno-zachodnią część kraju, na granicy Angoli i Parku Wybrzeża Szkieletowego. To niezwykle malownicze, dziewicze, ale również nieokiełzane tereny, gdzie gęstość zaludnienia wynosi 1 osobę na 2 km²! Himba to, podobnie jak sąsiedni Herero, lud pasterski doskonale przystosowany do trudnych warunków życia w pustynnym regionie Kunene. Ale to właśnie oni w XIX wieku, w wyniku konfliktu z ludem Nama, ruszyli do Angoli, gdzie prosili o udostępnienie pastwisk, by wykarmić rodziny. Od tego czasu plemiona Angoli zaczęły nazywać ten nowo przybyły lud ovaHimba, czyli lud żebraczy. W okresie kolonizacji niemieckiej twardo opierali się zwyczajom europejskim przez co ich istnienie było poważnie zagrożone, jednak przetrwali i dziś pozostają niezwykle barwnym elementem ludzkiej mozaiki południowej Afryki.
BALSAM MŁODOŚCI – TAJEMNICE URODY
W kraju, który ze względu na rozwój gospodarki często nazywany jest afrykańską Szwajcarią, Himba żyją w tradycyjny, niezmieniony od pokoleń sposób. Do wioski prowadzi nas młody chłopak – syn wodza. Chętnie opowiada o zwyczajach ludu, a przede wszystkim o kobietach, bowiem kobiety Himba to najsłynniejsze afrykańskie piękności. Dowiadujemy się, że mieszkańcy wioski budują domy na planie koła z gałęzi i liści palm makalani. Całość pokrywają mieszaniną krowiego łajna oraz gliny. Na co dzień chroni ich to przed palącym słońcem. Pomimo nieciekawego dla nas Europejczyków budulca, przekonujemy się, że w środku jest czysto i schludnie, ale od razu uderza intensywny zapach kadzidła. We wnętrzu powoli odkrywamy tajemnice urody afrykańskich piękności. Kobiety Himba, pomimo trudnych warunków, świetnie pielęgnują swoje ciała licznymi własnoręcznie wyprodukowanymi specyfikami. Najpopularniejszy to otjize, mieszanina masła i ochry, którą pokrywają całe ciało. Każdego ranka jest wyznaczana jedna z dziewcząt, która w tykwie wyrabia masło do produkcji tego kosmetyku. Oj, nie jest to łatwa praca, czego doświadczyłyśmy na miejscu. Lokalne piękności z radością pozwalają nam wejść do świata tajemnic swojej urody, już po kilku sekundach przekonujemy się, że zdecydowanie łatwiej jest kupić balsam do ciała w sklepie niż przygotować otjize, ale to właśnie dzięki temu specjyfikowi skóra kobiet jest chroniona przed słońcem i prawdopodobnie tak szybko się nie starzeje.
DYM ZAMIAST WODY I FRYZJERSKIE TRENDY
Na co dzień kobiety Himba nie mają dostępu do wody, w końcu zamieszkują półpustynne tereny, dlatego w domkach poddają się rytuałowi okadzania. W małych pojemniczkach trzymają przeróżne zioła, które podpalają i okadzają całe ciało ich aromatycznym dymem. Na ścianach chatki dostrzegamy piękne kobiece stroje: misternie fałdowane spódniczki z krowiej skóry, których każda z kobiet ma po kilka. Są te wyjątkowe, zakładane w dniu ślubu, czy innych uroczystości, jak i takie, które nosi się na co dzień. Postanawiamy je przymierzyć, ale niestety strój okazuje się w naszym odczuciu niepełny, bo Himba chodzą z odkrytymi piersiami. Na nasz widok jeden z mężczyzn Himba stwierdza z uznaniem, że dopiero teraz jesteśmy piękne. Jak każda kobieta, również i kobieta Himba stara się być na czasie, jeśli chodzi o fryzjerskie trendy. Na głowach lokalnych piękności dostrzegamy wymyślne fryzury, a ich forma zależy od statusu. Mężatki noszą dredy po bokach z upiętą na czubku głowy ozdobą z pofałdowanej krowiej skóry, a dziewczęta niezamężne tworzą z włosów coś na kształt zasłony przykrywającej twarz.
SPOŁECZNY MIKROKOSMOS
Spędzamy z naszymi gospodarzami kilka godzin, obserwując, jak życie w wiosce toczy się swoim własnym rytmem – kobiety zaplatają nawzajem swoje włosy, od czasu do czasu wyciągając do nas dłoń oczekując zapłaty za zrobione zdjęcie, wódz dumnie siedzi przed swoim domkiem i poważnym wzrokiem kontroluje, czy aby nic nie zakłóca nakazanych norm, a dzieci w tym czasie beztrosko biegają wokół zagrody z niewielką trzodą i trudno oprzeć się wrażeniu, że tych ludzi zupełnie nie obchodzi to, co dzieje się poza ich światem. By żyli szczęśliwie, nasza cywilizacja nie jest im potrzebna.
PODRÓŻ ŻYCIA
Egzotyka kontrastów, która przyciąga do Afryki wielu ludzi, jest widoczna w obyczajowości, pojęciu codziennego szczęścia, stosunku do rozmaitych spraw życiowych, które w innych częściach świata traktuje się zupełnie inaczej, mimo to Afryka jest jak wielki magnes, przyciąga i fascynuje. To niezwykły kontynent, który czasem przeraża lub rozczarowuje, jednak częściej staje się miłością życia. Dla wielu z nas podróż do takich niezwykłych krajów, jakimi są Botswana i Namibia, okazuje się przysłowiową podróżą życia.
Uwzględniając praktyczny punkt widzenia, trzeba podkreślić, że Namibia posiada doskonałą infrastrukturę. Telefony działają, istnieje dobra baza hotelowa w postaci pięknie położonych lodge’y, drogi są równe i dobrze oznakowane, a niska gęstość zaludnienia w połączeniu z ciepłym suchym klimatem sprawiają, że odwiedzając ten piękny kraj turysta nie naraża swojego zdrowia.
Tekst i zdjęcia Bożena Woźniczka